O tym, że mieszkaniowa drożyzna dotknie w tym roku również mieszkańców mniejszych miast, pisze Życie Warszawy. Przyczyną tego stanu rzeczy jest przede wszystkim mocno ograniczona podaż mieszkań – zaledwie 110 tys. w całej Polsce. Nałożyły się na to rosnąca dostępność kredytów i zwiększający się popyt ze strony inwestorów zagranicznych – pisze dziennik.


Jak czytamy w ŻW, zdaniem CEE Property Group, w kolejnych latach trend wzrostowy utrzyma się, choć jego intensywność będzie różna w zależności od regionu. W miastach, w których już teraz mieszkania są relatywnie drogie, jak np. Warszawie, Krakowie i Wrocławiu, ceny będą rosły wolniej niż w mniej popularnych dotychczas aglomeracjach (Poznań, Katowice). Większy wzrost cen odczują natomiast mieszkańcy mniejszych miast.

Czynnikiem, który przemawia dalszym wzrostem cen mieszkań w kolejnych latach, jest siła nabywcza ludności. Jak wyjasnia ŻW, w Londynie za średnie wynagrodzenie można kupić 0,32 mkw. mieszkania, podczas gdy w większości miast Polski to około 0,5 mkw. Ponadto, w konsekwencji wyżu demograficznego, przewidywany jest wzrost liczby Polaków w wieku 28-32 lat, a według statystyk, najwięcej osób w tym przedziale wiekowym decyduje się na zakup pierwszego własnego mieszkania.