dreamstimesmall_2259895_1.jpgProces inwestycyjny wymaga gruntownych zmian. Tak uważają
uczestnicy inwestorskiego toru przeszkód, o którym pisze Rzeczpospolita. Uczestnicy Spotkali się już po raz
dziesiąty. Nie kryli rozgoryczenia.

– Każdy nowy rząd dużo mówi o upraszczaniu przepisów
dotyczących procesu inwestycyjnego. – twierdził Ryszard Kowalski,
przewodniczący prezydium Konferencji Inwestorów. Dotychczasowe próby
reformowania były kompletnym fiaskiem. – Przestańmy się łudzić, istniejących
przepisów nie da się poprawić, potrzebne są całkowicie nowe – mówił. Według niego
powinno się przede wszystkim ograniczyć rolę prawa administracyjnego w procesie
budowlanym. Wydawanych decyzji administracyjnych powinno być jak najmniej.

Podobnego zdania był Olgierd Dziekoński, wiceminister
infrastruktury. W jego opinii rewolucja w przepisach nie jest jednak potrzebna.
Trzeba tylko je poprawić.

 

Resort infrastruktury właśnie nad tym pracuje. W pierwszej
kolejności chce wprowadzić zmiany do prawa budowlanego oraz ustawy o planowaniu
i zagospodarowaniu przestrzennym. – Proponujemy rezygnację z pozwoleń na budowę
– tłumaczył Dziekoński. Wystarczy, że inwestor będzie miał projekt budowlany,
który zarejestruje w starostwie. Po dwóch tygodniach, jeżeli urząd nie zgłosi
sprzeciwu, będzie mógł budować. Odpowiedzialność za projekt będą ponosili
projektant, który go wykonał, oraz sprawdzający jego pracę. Informację o
zarejestrowanym projekcie w starostowie przekażą nadzorowi, który będzie mógł
skontrolować, czy nie narusza on przepisów. Resort chce także zastąpić obecne
studium planem rozwoju gmin. Ma on zawierać dużo więcej szczegółów aniżeli
studium. Znikną decyzje ustalające warunki zabudowy. Jeżeli gmina nie opracuje
dla danego terenu planu, inwestor będzie mógł sam sporządzić plan inwestycyjny.
Podstawą do jego opracowania będą standardy określone w rozporządzeniu.