spi.jpgRzeczpospolita radzi, by mieszkańcy, którzy chcą, aby ich lokale były już ogrzewane,
interweniowali u swojego zarządcy nieruchomości. U niego należy też kwestionować rozliczenia za ciepło.

Zaczyna się sezon grzewczy, a wraz z nim problemy – zimno w
mieszkaniach i kwestionowanie wysokości opłat za ciepło. Większość
spółdzielni mieszkaniowych zamyka właśnie poprzedni okres
rozliczeniowy. Niektórzy mieszkańcy dostają zwrot, inni muszą dopłacać
nawet po kilkaset złotych, choć podkreślają, że dbali zimą o to, aby za
bardzo nie rozkręcać kaloryferów.

Prawo energetyczne
przewiduje, – czytamy dalej w dzienniku – że odbiorcami ciepła nie są pojedynczy mieszkańcy, ale np.
spółdzielnia czy wspólnota mieszkaniowa. To ona podpisuje umowę z
ciepłownią, negocjuje tzw. moc zamówioną i inne elementy transakcji.
Ustala też, kiedy rozpoczynają się dostawy ciepła. Telefony od
mieszkańców do zakładu ciepłowniczego z prośbami o wcześniejsze grzanie
nie są skuteczne, bo to nie oni są stroną umowy. Zainteresowani
wcześniejszym włączeniem ogrzewania muszą więc interweniować w swojej
administracji.

Jeżeli wyłącznym odbiorcą ciepła (czyli stroną umowy z firmą
ciepłowniczą) jest właściciel lub zarządca bloku, to on odpowiada za
rozliczanie kosztów zakupu na poszczególne lokale. Dlatego mieszkańcy, którzy mają zastrzeżenia do
rozliczeń, powinni je reklamować w administracji spółdzielni, w
zarządzie budynków komunalnych albo we wspólnocie. Są różne sposoby
rozliczeń: przez liczniki, podzielniki, ryczałtem. Trudno przeprowadzić
ścisłe pomiary zużycia w poszczególnych lokalach. Spółdzielnie muszą
mieć więc swoje regulaminy – informuje Rzeczpospolita. Powinny jednak dopuścić zamienne
rozliczanie opłat za ciepło dla mieszkań na podstawie ich powierzchni
lub kubatury. Spółdzielnie nie mogą też zarabiać na rozliczeniach.