Gdy kilka lat temu ktoś był zainteresowany kredytem hipotecznym, jedyną rozsądną opcją był kredyt denominowany w walutach obcych. Wszystko za sprawą różnicy w oprocentowaniu pomiędzy kredytem w złotych a w walucie, która dochodziła nawet do 10 proc. Sytuacja zaczęła się zmieniać wraz ze wzrostem stóp procentowych za granicą przy równoczesnej obniżce w Polsce. Najpierw przestał opłacać się kredyt w dolarach, którego obecne oprocentowanie jest znacznie wyższe od złotowego – donosi Money.pl.


Zdaniem fachowców nie opłaca się obecnie także zaciągać kredytów w euro, bowiem oprocentowanie jest porównywalne do kredytu złotówkowego, ale doliczając koszty związane ze spread’em, również i ten kredyt będzie droższy od tego w rodzimej walucie. Nic więc dziwnego, że obecnie chętnych na kredyty hipoteczne w euro chętnych obecnie nie ma, a ci którzy zaciągnęli kilka lat temu kredyty w dolarach lub euro - przewalutowali je już na złotówki lub franki.


Jak czytamy na Money.pl – nadal opłaca się bowiem jeszcze jedynie kredyt denominowany we frankach szwajcarskich i to pomimo, że na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy Helweci podnieśli swoje stopy procentowe z 0,75 proc. do 2,25 proc.