Tematem spodziewanych podwyżek zajęła się Gazeta Prawna, która na pocieszenie dodaje, że mimo powszechnego wzrostu cen, nie powinny zdrożeć opłaty bankowe, a coraz lżejsze dla kieszeni staną się np. usługi telekomunikacyjne.

Najbardziej podrożeć mogą mieszkania – przyczyna takiego stanu rzeczy to zdaniem GP popyt na mieszkania wyższy niż podaż oraz wysoka dostępność kredytów hipotecznych. Nie bez znaczenia dla cen domów i mieszkań będzie ciągły wzrost płac w sektorze budowlanym -   blisko 80 proc. firm budowlanych narzeka dziś na brak pracowników, których przyciągnąć można tylko lepszymi zarobkami. Kolejnym elementem układanki są tutaj rosnące ceny co materiałów budowlanych, brakiem atrakcyjnych terenów pod inwestycje i planów zagospodarowania terenu przyczyni się do wzrostu cen mieszkań.

Zdaniem ekspertów, na których powołuje się dziennik, średni wzrost cen nieruchomości może wynieść 7-10 proc., natomiast w dużych miastach sięgnie nawet 20 proc. Według przewidywań, ceny najszybciej będą rosły w Łodzi, Poznaniu i Wrocławiu, wolniej natomiast w Krakowie i Warszawie. Jak pisze GP, wiele wskazuje na to, że możemy się spodziewać wzrostu oprocentowania kredytów mieszkaniowych w złotych do poziomu ok. 6 proc.(obecnie średni poziom to 5,5 proc.), z 3,5 do 4 proc. zdrożeje kredyt we frankach.